Oklaski, oklaski, oklaski!
Uczniowie najstarszych klas na powitanie wiosny pojechali do Warszawy.
Korzystając z usług zaprzyjaźnionej ze szkołą firmy transportowej Trans-Stach, 21 marca 2019 r. wzięliśmy udział w nagraniach programu telewizyjnego „Dance Dance Dance”. Zamiast wagarować w najbardziej tradycyjny sposób, podjęliśmy wyzwanie i wczesnym rankiem wsiedliśmy do autobusu. Wielu widziało program w telewizji, ale chyba nikt nie miał okazji wystąpić przed kamerą. Jak usłyszeliśmy od organizatora, byliśmy „aktorami drugiego planu”, zawsze to jednak coś nowego, ekscytującego.
Podróż nie była męcząca, około 10 dotarliśmy na miejsce. Niespodziewanie, zamiast Pałacu Kultury i Nauki, zgiełku przedpołudnia w stolicy, znanych z ekranów miejsc, przyszło nam podziwiać okolicę zgoła inną, bo stanęliśmy przed kompleksem wybudowanym w polu. Ogrodzenie, ochrona, procedury bezpieczeństwa. Wrażenie jak przy wejściu do zakładu przemysłowego produkującego żarówki, meble czy buty. Zakładamy opaski na przeguby i już prowadzą nas do studia. Siadamy na krzesłach i… czekamy. Szkolenie dla publiczności. Instrukcje dość proste. Z drugiej strony niektóre z zasad zachowania się okazują się mocno ograniczające. Nie wolno niczego rejestrować, nawet próby fotografowania spotykały się z interwencjami ochrony.
Same nagrania dostarczyły wielu pozytywnych wrażeń. Widać było znakomite przygotowanie występujących, sprawność ekip technicznych obsługujących scenę, precyzję realizatorów. Każdy zaangażowany przy produkcji doskonale wiedział, co ma robić, za co odpowiada. Nic nie zawodziło, więc i my klaskaliśmy według wskazówek. W domu, na ekranie telewizora popisy tańczących wyglądają inaczej, myśmy mieli scenę na wyciągnięcie ręki. Mnóstwo świateł, ruchu, muzyki, bajecznych strojów. Obiektywy, mikrofony, bezszelestnie poruszające się skomplikowane urządzenia. Kilka twarzy znanych z telewizyjnych programów rozrywkowych.
Powrót upłynął jak zawsze w oczekiwaniu na rozstrzygnięcie, w którym z popularnych barów się zatrzymamy. Tym razem jedliśmy w lokalu z trzyliterowym logo na dachu.
Emocje opadły, chociaż… chyba nie – teraz niecierpliwie czekamy na nasz debiut na małym ekranie.